Zapiski z Afryki i Foka na umbro
Komentarze: 0
Uwielbiała wspominac tę wesołą przygodę, której tytul dała nieco kąśliwie:
Foka na umbro.
I pisala tak:
Zadziwiające, jak szybko przystosowujemy się do środowiska nas otaczającego. Jeszcze dzień w tył oburzaliśmy się na widok leżaków 'porezerwowanych' przy pomocy hotelowych ręczników, które pierścieniem otaczały największy basen Thalassy. A wkrótce mięliśmy takie same zapędy. Krzys pobiegł po śniadaniu do bungalowa po nasze reczniki’. Ostatnim fartem złapał dwa leżaki przy basenie, ale…Najlepsze rezerwacje były niemalże nieosiągalne. I wcale nie są dokonywane wieczorem, bo widziałam puste leżaki nocą. Budziki nakręcają te stare niemry, czy co? Zawsze dały radę w jakiś sposób dokonać rezerwacji leżaków pod parasolami. Średnio przypada taki, co dziesięć miejscówek. Ale w myśl porzekadła: ‘ Polak potrafi'(tu raczej: Polka potrafi) postanowiłam wziąć sprawę miejscówek w swoje ręce. Upatrzyłam sobie parasol, a leżaki pod nim posiadały juz rezerwacje. Jednak były ustawione dość rzadko. Wbiłam, więc między dwie zorganizowane osady i czym prędzej przyniosłam z pobliskiej altany wolny leżak. Mężowi w taki sam sposób załatwiłam miejsce. Nie tylko pod parasolem, ale też przy murku, który można zaadaptować na stolik(dla niego akurat pod piwo). Taki murek najczęściej gra rolę statywu na drink z palemką i jest na każdym niemal zdjęciu Polaków z wczasów nad ciepłym morzem. Dumna ze zdobytego miejsca i szczęśliwa z perspektywy błogiego leżakowania wyłożyłam swoje zapasy energii na własną miejscówkę.
Pożałowałam już wkrótce.
Po lewej mojej stronie na leżaku chrapał młody człowiek wielkości foki uchatki. Dzieliła mnie od niego zaledwie jedna miejscówka. Uchatka była jakby Cyganem, Turkiem ,bądź innego rodu śniadolicego. Zanim zamotałam na głowie turban podeszła pod mój parasol para młodych Niemców. Chłopak ku rozpaczy zorientował się, że pod foką jest jego rezerwacja.
-Halo, mein Freund …- chrapanie nie ustało, ani na sekundę. -Halo, halo!!!- Nic.
Spojrzał Niemiec z trwogą na swoją kochaną. Bezradnie rozłożyła ręce.
-Halo, leżysz na moim placu
- tak zrozumiałam. Foce to nie przeszkadzało, a może nawet pasowało, bo swój ręcznik użył do przykrycia twarzy. Administrator placu, na którym drzemała foka zaczął przejawiać syndromy paniki. Wszak ręcznik , na którym spoczęła foka miał atlasową nitką wyszyty znaczek Umbro. Głośniej nieco wymienił kilka zdań ze swoją dziewczyną i odszedł. Wrócił z boyem hotelowym.. Obeszli wypełniony foką leżak kilka razy. Niemiec nerwowo wskazał wybawicielowi swoją rezerwację. Z gestów wywnioskowałam, że chcą przenieść miejscówkę wraz z zawartością w cień altany tuż obok. Ale ani Niemiec, ani tym bardziej boy nie wyglądali na mogących wziąć na swoje barki taki balast. Tunezyjczyk gwizdnął na kolegę. Niestety i ten uznał, że bez posiłkównie nie dadzą rady. Zniknęli wiec, pewnie organizować siłę dźwigową. Przeszło mi przez myśl prostsze rozwiązanie, że może kilka kropli wody z basenu rozwiązałoby kłopot. I młody Niemiec pomyślał chyba tak samo, bo obnażył twarz chrapiącego i zmoczył róg jego ręcznika. Kilka zimnych kropli nakapał mu na nabrzmiałą stopę. Foka zaczęła ciamkać i coś, jakby mówić przez nos. Podchwycił okazję Niemiec i zaczął szarpać wybudzającego się, jakby z narkozy śniadolica za jedną z wiszących obok brody fałdkę. Tę największą.
-Kolego, leżysz na moim ręczniku!!!- Ryknął mu do ucha. Na to bohater zamieszania zareagował absolutnie bez zarzutu. Zwalniając nieco ciężaru z Umbro zrobił figurę, którą u każdego innego nazwalibyśmy mostkiem. U foki przypominała ona klasyczne focze wygięcie ciała, kiedy z piachu chce dotrzeć do wody. Dość było jednak skuteczne, bo ciągnący za róg ręcznik zdesperowany Niemiec po chwili odzyskał drogocenny gadżet z boskim logo. Natomiast sama uchatka zadkiem ugniotła dokładniej swoją miejscówkę i ponownie uderzyła w kimono. Ale oto nadciągnęło pogotowie awaryjne i nie pozwolili foce uciec znów w stan poza jawą. Bynajmniej nie na tym leżaku. Rzucili się gromadnie na półprzytomnego grubasa gestykulując i śmiejąc się z niego i do niego. Kiedy ten przywrócił się do pionu, skinął jedynie głową na przepraszam i objął kurs na leżak obok. Tym razem bez rezerwacji. Za moment chrapał już ułożywszy się identycznie, jak na poprzedniej miejscówce i ręcznik swój niedbale zarzucił na twarz. Szczęśliwego Niemca zniesmaczył odrobinę fakt, że z odzyskanego ręcznika można wykręcić wiadro potu. Ale nic to! Najważniejsze, że byli znów razem. On i jego Umbro! Długo jeszcze towarzyszyło nam chrapanie i ciamkanie foki, aż nagle niepostrzeżenie grubas zniknął, jakby za sprawą teleporta i ślad po nim zaginął.
Dodaj komentarz