Zapiski z Afryki - Plaża bez radia.
Komentarze: 0
Basen hotelowy nad morzem znałam dotychczas z serialu o Caringtonach. Pewnie, dlatego zupełnie spontanicznie wybraliśmy leżak na niebieskich kaflach z możliwością schładzania się w przybytku zamożności, miast dzikość, mimo wkraczającej tucywilizacji, natury. Ciekawe czy innych właścicieli miejscówek trzymało nad basenem to samo. Wszak plaża Thalassy wyposażona była dokładnie w to samo, co sąsiedztwo basenów. Restauracja na plaży od rana serwowała dania z grilla, sałatki, napoje, również alkoholowe. Parasole plażowe nawet atrakcyjniejsze, bo z lisci palm, nie plastikowe. Pod nimi takie same hotelowe leżaki. Te bliżej wody też już od rana mają rezerwacje od rana . Ponadto wszystkie atrakcje, które znamy z nad polskiego morza z popisów nowobogackich, tu za kilka dinarów oferują specjaliści zatrudnieni w Thalassa Village. Można, rzecz jasna, poszaleć na bananie, można wynająć skuter bombardier albo zawisnąć nad brzegiem Morza Śródziemnego wraz z kochanym pod czaszą kolorowego spadochronu. Na chętnych czekają wyciągnięte na piach rowery wodne i kajaki. Dzieci na wydmie mają zorganizowaną wioskę afrykańską. Wokół placu z drabinkami stoją klimatyzowane, drewniane chaty kryte strzechą. W domkach, sądząc po tym, co dostrzegłam przez okna, dzieci mogą robić to, co dzieci powinny robić, a wiec bawić się, rysować, skakać na piłkach itp. Dziecięca wioska afrykańska jest oczywiście wyposażona w basen.A wszystko to bez skocznej polki "Lata z radiem", bez wyjącego z ramienia Sebixa disco polo.
Atrakcją zaś nam zupełnie nieznaną z polskich plaż są tu tłumnie przychodący handlarze. Tubylcy próbujący sprzedać turystom, co akurat podeszło im pod rękę. Jak zawsze uśmiechnięci i uprzejmi. Tak, że nawet ich nachalność nie jest bolesna(dla mnie, bo niestety nie dla wszystkich). Po za tym zdyscyplinowani są w odróżnieniu od rodzimych plażowych sprzedawców popcornu występujących, w co większych kurortach. Handlującym Tunezyjczykom można bezkarnie przebywać na mokrym piachu plaży. Nie mogą i nie wchodzą dalej, gdyż jest to plaża prywatna. Personel Thalassy pilnuje rygorystycznie tej prywatności tak, ze żaden z wczasowiczów nie jest narażony na naciski handlarza. "Obnośka" tunezyjska ma w ofercie:ręczniki ‘made in china’, podrabiane papierosy każdej marki, szmatki damskie w tradycyjnych deseniach, lampy Aladyna, rożnego koloru muszle wielkości główki kapusty, flance palm i juk, a także naszyjniki. Kiedy odbywaliśmy we dwoje rekonesans po atrakcjach plażowych Thalassy jeden sprzedawca biżuterii przyłapał mnie na mokrym piachu i pokazał niewielki sznur kamyków na rękę.
.-Madame, piecz- zaoferował od razu cenę bransoletki. Ale mnie w oko wpadł czerwony naszyjnik znajdujący się w drewnianej kasetce konesera. Miał trzy sznury koralowych paciorków i, jak prawdziwe korale, oddzielony każdy kamyk przekładką w kolorze zaśniedziałego srebra. Było to gabarytowo największe cacko w jego ofercie.
-Pięć?-Zapytałam doskonale zdając sobie sprawę, ze jest dużo droższy. -Oooo nie, madame! Saboter!-Nawet się zaśmiał na znak, że wie, iż to żart z mojej strony. -Dwadżescia piecz madame.
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Dobra cena, madame.-Nie zamierzał odpuszczać prędko.- Taniej niż w biedroncze!-Zwalił mnie tym na kolana.
Usiadłam na piachu czekając na męża. Do sprzedawcy wzniosłam w bezradności dłonie i pokazałam znak 'many, many'. Spojrzałam na mojego nadchodzącego fundatora i Arab zrozumiał mnie, bo natychmiast zmienił kontrahenta. Ten zaatakowany z nienacka spytał swojej madame:
-Juliś, chcesz takie?- I wyciągnął z kasetki oferowaną mi początkowo bransoletkę. Bez namysłu zapoznałam go z moim wyborem, na co automatycznie włączył się sygnał OK,OK
I usłyszałam:
-Dobrze wybierz sobie jaki chhcesz. Krzysiek rozpieszczał Julię.Spelniał jej zachcianki , zawcze tak rządząc kasą, by byla rezerwa na zachciankę zony.
Dodaj komentarz