Archiwum 22 sierpnia 2020


sie 22 2020 Szczepan
Komentarze (0)

W dwa tygodnie po rozwianiu swoich wątliwości, co do orientacji seksualnej Dawida poznała Szczepana .Miał zaledwie trzy lata więcej niż jej syn. Był gejem. Boże, jak ona Go pokochała, jak drugiego syna. Tym mocniejsze to było uczucie, gdy poznała jego historię i dowiedziała się, ze jego rodzice nie mają dla swojego syna tyle akceptacji, ze ich jego homoseksualizm Ich przytłoczył. Nie pogodzili się z tym, odchorowali wiadomość,, postanowili wysłać syna na leczenie, a gdy się sprzeciwił, to wyrzucili go z domu. Głęboko religijni Polacy. Drogi Juli i Szczepana splotły się w tamtym momencie na wiele lat, oczywiscie zawodowo, ale ujawniała w tym związku cały czas matczyną miłość, na nieszczęście Julii, która po latach ich rozstanie przeżyła wielką traumą, tęskniła, płakała,rozpaczała. Nikt nie był winny tego rozstania. Może jedynie ciężka choroba Julii, która zbliżała się do tej młodej jeszcze przecież kobiety.Szczepan to kolejny w jej  gronie wybitny specjalista w zoologii. Mistrz absolutnie najwyższej klasy, najwyzszego, swiatowego poziomu.Obserwowanie jego pracy było dla Julii najwytworniejszą ucztą dla zmyslów.Był estetyczny, łagodny, miły, troskliwy, błyskotliw, inteligentny, pracowity, czysty. Prawdziwe mistrzostwo, ale w poetyckiej wersji. Dlatego, jak nikt dopingowała Mu w życiu zawodowym. Zawsze akceptowała Jego decyzje zawodowe, wspierała w nowych zadaniach i popychał do doskonalenia. Wprowadziła go na salony zologii, gdzie brylował, bo czuł się w tym wysmienicie. Gdy trzeba było broniła go, jak lwica swe młe kocie.Wpisała Go w szeregi najblizszej rodziny i zapraszała na najbardziej rodzinne imprezy: slub syna,srebrne wesele jej i jej męża, święta, urodziny, imprezy, grile. Bycie z Nim i Jego chłopakiem sprawiało Julii duzo przyjemnosci. Sama tez czuła od Nich ciepłą miłosc. Kiedy po latach zniknął z jej zycia  zrobiła się pustka. Odchorowala zalamaniem i depresją. Płakała wiele miesiecy. Ale wiedział, ze oddalili się nieodwracanie daleko.... Czyżby...?

Jego ukochaną rasą były spaniele. Angieskie. Ale kochał wszystkie zwierzeta, nawet trzmiele.

psiamama1971   
sie 22 2020 Czy Dawid to gej?
Komentarze (0)

  Pierwsza jej jednak niespokojna mysl  w materii homoseksualizmu pojawiła się na krótko przed poznaniem Szczepana. A dotyczyła syna Julii.
Zdawkowo dnia któregoś rzuciła okiem na opis syna w komunikatorze gadu- gadu. Wyłuskała z cytatu słowa: Mimo że nikt nie sprzyja nam ,Ty wciąż taki sam. Przystanęła nad biurkiem syna, który właśnie zszedł na dół, by dołożyć drew do kominka. Zamyśliła się, ale wcale nie poczuła strachu, zaskoczenia czy wzburzenia. Czy ich jedyny syn mógł być gejem? Zmarszczyła czoło, spojrzała na powracającego syna. Miał osiemnaście lat, długie blond włosy i bardzo był delikatny w obyciu z innymi. Nigdy nie chuliganił, nie próbował podpalać papierosów, nie zdarzyło mu się wrócić do domu pijanym. Nie miał męskich zainteresowań, nie pociągały go samochody, ani piłka nożna. Nigdy nie wspomniał o dziewczynie, choćby koleżance, czy sympatii. Cały jego świat to komputery i książki.
- Mógłby – odpowiedziała sobie cicho Julia na zadane wcześniej pytanie, kiedy to wszystko przeszło jej przez głowę. I natychmiast postawiła sobie kolejne : Co zrobiłaby, gdyby tak było? Dwa dni w milczeniu składała odpowiedź. O swoich wątpliwościach nie powiedziała nawet Krzyśkowi, bo choć sam Krzysiek nie wydawał się homofobem, to jednak w odniesieniu do syna jedynaka mogło by stanowić to problem. Wiele pytań pomocniczych rodziło się w myślach Julii mimo, że od początku wiedziała, iż orientacja seksualna syna , jaka by się nie okazała będzie dla niej do zaakceptowana bez odrobiny nawet sprzeciwu z jej strony . I nie był to ukłon w stronę syna. Julia poczuła wówczas, że naprawdę nie jest dla niej oburzającym miłość między dwoma chłopcami. Ta refleksja przyszła jej spontanicznie, bez spinania się i przełamywania. Inna sprawa, że Julia obłędnie kochała syna. To była niezwykła miłość matczyna, zdrowa, bezinteresowna i czysta, która nie potrzebowała zasług. Całe osiemnaście lat Julia nie kochała syna , bo na to zasługiwał ,za dobrą naukę, dobre sprawowanie, za sukcesy w szkole bądź innej płaszczyźnie. Była tą matką, która kochała syna za to że był. To, że był dobrym dzieckiem było jedynie dla Julii miernikiem tego, że ona, matka postępuje słusznie. Miała wielką świadomość macierzyńską od pierwszych dni, kiedy wiedziała, że nosi pod sercem owoc miłości jej i jej najukochańszego. Na pewno dlatego też, że jej relacje z matką były bardzo niefajne. Julia bardzo nie chciała być dla swojego syna taka, jaką dla niej była jej matka. I długo zanim na świat przyszło jej dziecko założyła sobie, że nie dopuści do sytuacji, w której żadna ze stron nie potrafiłaby otwarcie powiedzieć ‘kocham cię’, ‘martwię się o ciebie’, ‘podziwiam cię’. Strasznie Julia chciała nauczyć syna wrażliwości i czułości. Choć zupełnie nie miała tego wyniesionego z domu, to od pierwszych dni z synem powtarzała mu głośno, że go kocha. Nawet, kiedy chodził już do liceum całowała go czule w czółko, jak małego chłopca. Zawsze powtarzała, by wiedział, że nie ma rzeczy, z którą nie mógłby do niej przyjść. Ufała mu nie dlatego, że na to zapracował, ale dlatego, że nie miała powodów by nie. Wierzyła synowi, a nie jego nauczycielom, wychowawcom i przypadkowym opiekunom przedszkolnym czy szkolnym. Dlatego, że to jego znała, a nie ich. Na wywiadówki przestała chodzić w pierwszej klasie ogólniaka. Bo i po co, jeśli zdołała do tego czasu wpoić synowi w głowę, że uczy się dla siebie, nie dla niej, nie dla ojca, rodziny , świata. Zdołała go przekonać, że tylko praca z pasją daje zawodowe szczęście, a bez niego trudno w ogóle o harmonię życiu. Nade wszystko Julia pragnęła pełnego szczęścia dla syna. Więc gdyby szczęścia w miłości nie mogła dać mu kobieta, to miałby go nigdy nie zaznać, bo uczucie do drugiego chłopca to coś złego? Nie miała wątpliwości, że odżegnuje się od tej bezdusznej, konserwatywnej ideologii wznoszonej na piaskach. Jej zresztą rychły upadek wisiał w powietrzu najbliższej przyszłości, choć pewnie nigdy nie skończy się to zagrzebaniem ruin, bo i nigdy nie zaprzestaną zniewalać głupich ludzi swoimi przykazaniami tłuste klechy ij ak chochoły tańczące w ich rytm politycy, ciaśniacy umysłowi, konserwatyści i ortodoksi.
- Przecież nam, rodzicom w życiu o jedno chodzi: by nasze dzieci były szczęśliwe. – zwerbalizowała pod nosem swoje przemyślenia Julia i od tej chwili kombinowała już tylko, jak powiedzieć synowi, że ma się nie bać, jeśli rzeczywiście jest gejem. Że ona pokocha każdą osobę, która da jemu szczęście. Również jeśli miałby to być chłopak. Że zaakceptuje wybory syna bez sprzeciwu, a nawet z entuzjazmem. Byleby tylko był szczęśliwy.
-Dawidku - wychynęła głowę zza drzwi pokoju syna. – Możesz przerwać na chwilę, proszę. Chłopak zrzucił na dół otwarte na monitorze komputera okno, okręcił się na swoim krześle i gestem wskazał matce miejsce na kanapie obok.
-Usiądź mamo.
- Uruchom proszę gadu – ze spokojem poprosiła Julia.
Chłopak przywrócił na monitor zamknięte przed chwilą okno. Do współrozmówcy wyklikał ‘W8’. W odpowiedzi na ekranie pojawiło się ‘kk’. Dawid milcząco wciąż patrzył na matkę.
- Mamo, o co chodzi?
Julia podeszła do monitora i wskazała palcem na opis w statusie komunikatora.
- Znalazłam te słowa na portalu poezji gejowskiej. Dawid, czy ty masz z tym jakiś kłopot?
-Mamo, proszę Cię…
W głębi duszy Julia czuła, że syn odpowie na to pytanie przecząco, nawet jeśli jest inaczej. Dlatego nie czekała na odpowiedź , ale ciągnęła dalej.
- Dawidku chcę byś wiedział, że nie musisz się bać i ukrywać, jeśli masz inną niż większość orientację seksualną.
Dawid zaśmiał się pod nosem, zgarnął z twarzy opadające włosy i charakterystycznym dla siebie gestem chwycił się, jak myśliciel, za brodę.
- Nie chcę byś martwił się w razie czego o nasze reakcje. Nie będziemy cię oceniać, potępiać, ani się ciebie wstydzić. W naszych oczach nic to nie zmienia. Kochamy cię i pragniemy szczęścia dla ciebie.
- Mamo, błagam cię przestań…! – uśmiechnięty próbował dać znać matce, że nie ma o czym rozmawiać w tej kwestii.
-Pamiętaj Dawidku…- Julia kierowała się już do wyjścia- pamiętaj...
- Ha,ha…- zaśmiał się chłopak- ok mamo, będę pamiętał, dziękuję, ha, ha…ale jaja…
Wyczuła Julia, choć syn definitywnie nie zaprzeczył, że jednak homoseksualizm nie dotyczy Dawida. Wiedziała to po tej rozmowie, znała syna za dobrze, by mogła jej umknąć jakaś informacja między słowami. Kiedy wychodziła z pokoju, syn wciąż rozbawiony klepał ją przyjacielsko po ramieniu. Głośny dźwięk zasygnalizował w tyle nadejście nowej wiadomości na gadu. Julia spojrzała na ekran. Nie dopatrzyła treści, ale wytłuszczony drukiem Nick rozmówcy dojrzała z łatwością. Był krótki, łatwy do odczytania , nawet z odległości drzwi wyjściowych. Ewa.
Mimo, że podczas całej tej rozmowy z synem mówiła jakby w imieniu męża i swoim , to wcale nie rozmawiała z Krzysztofem na ten temat. Dopiero, kiedy nabrała już pewności wtajemniczyła w zażegnane już podejrzenia męża.

psiamama1971   
sie 22 2020 Maciek i wystawa kocia
Komentarze (0)

W upalny wieczór, jakich wiele tego lata, pozamykała Julia wszystkie potrzebne do pracy strony i pliki. Otworzyła jedynie Worda, ale to po to, by wylewać kołatające myśli. Ostatnie dni sprawiły, że skupiały się one wokół jednego tematu. Ale refleksje tej nocy zawróciły do wczesnej wiosny.
-Hej Beatko, czy wy chcielibyście przyjechać do nas na wystawę do Kościana?-usłyszała wówczas w słuchawce nieznany kobiecy głos.
-Yyy?- Julia zawahała się.
- Bo to wy z Wrocławia jesteście, nie?
-Tak - rzeczywiście byli.
-To jak ? Chcecie?
-Jasne - odpowiedziała Julia, choć miała już prawie pewność, że mylą ją z niedawno utraconą przyjaciółką Beatą, która na wystawy kocie jeździła z podobnym asortymentem, zanim jeszcze straciła na niego import.
Beatę i Julię istotnie można było pomylić, choć bynajmniej nie patrząc na obie. Beata była młodsza, ale w przeciwieństwie do dziesięć lat starszej koleżanki nie dbała o swój wygląd, nie przykładała wagi do ciuchów, fryzury, biżuterii. Była mniej energiczna od Julii, powolniejsza i cichsza. Nie była osobą łatwo nawiązującą kontakt. Jakby wycofana, nawet z kompleksami. Trudno więc byłoby je pomylić wizualnie.
Ale mówiły tym samym językiem. Do klientów też. Dlatego pewnie ludzie mylą je, kiedy na polu bitwy została tylko Julia. Może nawet nie mylą, może ludzie nawet nie kojarzą, że było ich dwie kiedyś. Importerzy, którzy znali obie i ich filozofię na temat karmienia psów i kotów mówili często o Julii i Beacie: Z Wrocławiem się nie dyskutuje, jak Pani Julia i Beata nie zaakceptowały produktu, to nie ma nawet o czym rozmawiać, zdania nie zmienią, a tylko mogą wszystkie tajemnice brandu na stół wywalić. Lepiej się nie prosić o to. Mniej wiesz- lepiej śpisz.
Julia uwielbiała Beatę. Tak strasznie szczerze ją lubiła,kochała,jak młodszą siostrę. Mówiły jednym językiem. Nocami mogły gadać o wspólnej pasji, jaką u obu była ta sama praca. Nikt już nigdy z Julią tak żarliwie nie podyskutował na temat aminokwasów i ‘reszty bandy’, od czasu, jak musiała powiedzieć Beacie ‘żegnaj’. Strasznie to przeżywała, płakała, tęskniła, nie mogła się pogodzić.
Wkrótce po tej niejednoznacznej rozmowie telefonicznej Julia otrzymała maila od poznańskiego klubu ‘kociarzy’ z oficjalnym zaproszeniem na wystawę w Kościanie i propozycją na długoterminową współpracę z tymże towarzystwem podczas organizowanych przez nich imprez. W mailu nazwa firmy była prawidłowa, zgadzał się adres i dane. W post scriptom dodane jednak było: Nie odmawiaj ,prosimy Cię Beatko. Pozdrawiamy -Asia i Bartek
Julia nie tylko nie odmówiła, ale strasznie się ucieszyła. To wyróżnienie dla niej i satysfakcja, że jej ciężka ,misyjna praca zaczęła być coraz więcej dostrzegana i doceniana. Miała tego coraz więcej dowodów. Odpisała szybko uradowana, że będą na pewno, że bardzo się cieszą i że nie zawiodą. W post scriptom dopisała: Również Was pozdrawiam Asiu i Bartku – Julia.
Wystawa w Kościanie miała zatem być inna niż wszystkie dotychczasowe. Bez wątpienia była. Julia zgromadziła niewiarygodną ilość najlepszej klasy produktów. Miała niezwykły power do pracy, co okazało się być zbawiennym wkrótce. W oba dni trwania wystawy kolejka do stoiska jej i jej męża ustawiała się rano i odpuszczała tuż przed zamknięciem imprezy.
Julia poznała wielu nowych klientów, odbierała szereg słów uznania i podziwu dla pracy, którą wykonuje. Drugiego dnia podeszła do ich stoiska znajoma jakby osoba.
- Byłam już u was wczoraj i robiłam zakupy – wiadomo więc dlaczego twarz kobiety wydała się Julii znajoma.
- Wzięłam też wizytówkę i zajrzałam na waszą stronkę.
- Bardzo dziękuję, to miłe – odrzekła Julia, bo prawda, że to miłe przecież. Ale prawdziwie miłe miało dopiero nastąpić.
- Pani Julio, ja spędziłam całą noc nad Pani artykułami. Ja musiałam dziś tu wrócić, by Pani uścisnąć ręką, by na Panią popatrzyć jeszcze raz. Ja w życiu nie spotkałam się z tak uczciwie rzeczy nazywająca osoba.. Ja Pani bardzo dziękuję.-
To było wyznanie absolutnie dla Julii wyjątkowe. Uniosła się z dumy nad ziemię i tak jej się ciepło zrobiło na duszy.
Chwilę potem Julia rozmawiała już z kolejnym miłym klientem. Maciej mówił, że zna Julię, bo też jest z Wrocławia. Ona sama nie kojarzyła go, choć gdyby ktoś z boku na nich spojrzał mógłby odnieść wrażenie, że są starymi znajomymi. Z Maćkiem od pierwszych słów rozmawiało się swojsko. Znała Julia na co dzień ‘slang’, słiscie i townictwo, jakim posługiwał się Maciej . Nie powstrzymała śmiechu, kiedy o jednej ze swoich kotek powiedział w pewnej chwili z sarkiem, ale miłością:Dziwka jedna, no.....

Julia w mig przypomniała sobie skąd zna ten slang. Od lat, jak określali ją jej tęczowi przyjaciele posiadaała "gejjreceptor". Przyciągała jakby osoby  homoseksualne obu płci.

Skapowała, że Maciek musi być gejem. Był bardzo przystojny: nie wysoki, o śniadej cerze, w trzydniowym zaroście. Ubrany z gustem na biało, apaszka oczywiście i torebka. Jedna ręka, jakby złamana w nadgarstku przy twarzy lub szyi ite figlarne mruganie powiekami.

Marcin okazał się  przyjacielem na lata długiePoznała jego historie, była w jego terazniejszosci i wiazała z nim swoją przyszłosc. Bo Maciek tez zajmował sie psami, zwierzętami w ogole. I zawodowo i pasjonacko. Tak to juz jest u ludzi  zoologii, ze nie potrafią oddzielic pracy od zycia prywatnego. Więc Julia i Maciek zawiązali swój węzeł gordyjski i jak ten prawdziwy latami nie był do tknięcia. Gadali prawie wyłącznie o psach. I w pracy i w  domu. Na okragło o psach. Az kiedys Dawd siedzac z nimi przy imprezowym stle zaczępił matkę, gdy ruszyła temat psów z Mackiem.

- Mamo, no proszę Was.... nie mozecie raz  nie o psach.

Nie zeby Dawid nie lubił psów. Choc tak własnie mówił, to tej sympatii do czworonogów nie mógł się wyrzec, miał ją wyssaną z mlekiem matki. Gdy do domu przyjezdzał to najpierw sie z psami witał, najmocniej z najstarszą suką, która pojawiła się w jego zyciu , gdy miał siedem lat.

Ukochaną  Maćka rasą psów  były owczarki belgijskie, ale z chęcią pracował z każdą rasą Mówił:"Im bardziej popierdolone, tym lepiej"A On im to odpierolenie odkręcał. Zawsze skutecznie.