Komentarze (0)
O Wandzie mogłaby Julia powiedziec, ze jest niezawodna. Zawsze gotowa do pomocy i zawsza pełna pomysłow na rozwązania, zawsze obecna.Radosna, bystra, odważna, zaradna, pracowita, prawdziwa siłaczka.Poznały się w połowie podstawówki i juz zawsze były blisko siebie. Na jednej ulicy mieszkały, gdy jeszcze były panienkami. Wyprowadziły się z rodzinnych domów i pokupiły mieszkania na odległym osiedlu... na tej samej ulicy. Nie omawiały tego kroku. To był zupełny zbieg okoliczności. W tym samym czasie wychodziły za mąż. Starszy jej syn Robert był mlodszy od Dawida o cztery lata a młodszyMateusz miał o dwa lata mniej niz brat.Mati był chrzesniakiem Julii, a Wandzia trzymała do chrztu Dawida.Ufały sobie, to pewnie dlatego sobie wzajemnie tych synów powierzyły .Kiedy Julia i Krzysztof kupili dom na wsi Wanda bardzo za nimi teskniła. Często ich odwiedzała, by w końcu zdecydowac się kupic mieszkanie na starosc w tej samej wsi, co oni. Bo ta ich miejscowosc pod Wrocławiem to była duza wies, gdzie deweloperzy stawiali tez budynki wielorodzinne. Były w niej aż trzy sołectwa, duży, nowoczesny ośrodek zdrowia, dom kultury, dwie poczty,trzech weterynarzy, dwie żabki i biedronka. Wies miała swoją stację kolejową, złobek, przedszkole, szkołę podstawową i gimnazjum, kościół parafiany,cmentarz komunalny, parafialny, ruiny starego zamku i jezioro. Mieszkali tu ludzie zamożni w pięknych nowoczesnych willach z basenami i kortami tenisowymi oraz swoimi polami golfowymi. mówiono o wsi, ze to sypialnia Wrocławia.Tu nikt nie hodował kur, ani trzody chlewnej.Wieś o tradycjach ogrodniczych, z wieloma szklarniami, sadami owocowych drzew, polami lawendy i rajkami szparagów. Jesienią mieniła się kolorami chryzantemi, wiosną różowa od kwiatów magnolii , a w lecie pełna kwiatów i tych owoców z sadów: wisnie, czeresnie, brzoskwinie, no i morele oczywiście.Wandzie natychmiast się ta wies spodobała i chciała tu byc na stare lata. Nie trudna była zatem o kupnie tu mieszkana decyzja. Tym bardziej, ze juz wówczas Wanda była rozwódką, a synów miała dorosłych.Kupiła dwupokojowa kawalerkę, którą wynajęł najpierw, by kredyt podgonic. Później zamieszkał w niej Mati z narzeczoną, a później sama Wandzia. Nie ułozyło jej się z Arkiem, bo dziwny to byl człowiek, zupełnie do niej niepasujący. Ponad zonę i dzieci kochał forsę, szybkie samochody i jazdę na zimny łokieć.Był zresztą kierowcą zawodowym i wiecznie go w domu nie było. Szybko zaczął zdradzac żonę, a Wanda nie była z tych kobiet, które dawały sobą pomiatac i siebie poniżać. Decyzja o rozwodzie była szybka, a sam rozwód odbył się dosc gładko. Nie dzielili jeszcze majątku, bo tego się Wanda bała, ze ten miłosnik kasy odbierze jej wszystko.Ona została z chłopcami na małzenskim mieszkaniu, a On zabrał samochody i tyle na tamten czas.Matka Wandy, dziarska i dowcipna staruska powiedziała do zięcia,gdy się tej zdrady dopuscił: Pójdę do więzienia, ale Cię kurwa zabiję, byś nie krzywdził mojej córki"Arek nie przestraszył się tej grozby tesciowej, zresztą wszyscy powtarzali to, jak dobry żart. Przyjaciele dostrzegali wady Arka jeszcze przed decycją Wandy o ślubie, otwierali jej oczy na ta jego interesowność, szpanerstwo i brak obycia. Ale Ona kochała go, a i ciąża się szybko pojawiła. Julia z Krzyskiem byli natralnie na ich weselu.Arek owszem zapewniał zonie i dzieciom życie na wysokim poziomie ekonomicznym, ale Wanda nie przywiazywała się do pieniędzy. Pochodziła z ubogiego domu, w którym najwazniejsza była lojalność i bliskosc w rodzinie.Wanda zresztą podzieliła los matki, która ojciec Wandy tez zdradzał, a ona i tak go na starosc do domu przyjeła, by w spokoju i cieple mógł umrzec,bo juz wtedy chory był na raka płuc.Wanda, jak jej matka nie załamała się po rozstanu, szybko wzieła sie w garść, zmieniła pracę, skonczyła studia, by móc awansować i w spokoju sama wychowywałaa synów.Dobrze zarabiała, a i Arek płacił alimenty bez zatwardzeń i jescze dodatkowo wspierał synów kieszonkowymi.Jakze dobrze ich Wanda wychowała. Jako dwudziestolatkowie byli studentami prestiżowej Akademii we Wrocławiu. Byli grzeczni, kuturalni, samodzielni i bardzo ze sobą zżyci.Zdeklarowani sportowcy. Kochali matke i szanowali Ją za hart ducha, wiedzieli, ze jest wszędzie lubiana i mile widziana. Jak kiedys na prywatkę sylwestrowa do przyjaciół przyjechała to o pólnocy Robert zapytał Julii przy zyczeniach:
-I co ciocia? Kręci mama imprezę?
A kręciła. Ubrana, jak zawsze gustownie, nie była wysoka , mocno zbudowana, ale w zadnym momencie zycia nie gruba. Silna po prostu. Miała dobrą kondycję. Ale tez o nią dbała.Regularnie się badała. Brała udział w zajeciach yogi, ćwiczyła fitnes, latem uprawiała ogródek, jezdziła na rowerza, a zimą na nartach.Nosiła ciemne włosy, jak za młodu.Przyciemniała, jak zaczęła siwieć. Sama jezdziła na wczasy, a jakze. Sama jak miała chęć szła do kina, teatru czy basen. Zycie bez męża całkiem Jej pasowało.Bez męza, co nie znaczy bez faceta. Była atrakcyjna, zawsze kręcił się przy niej jakis kolo.Jak chciała romansowała z nimi. Jak Jej, który nie pasował goniła czym predzej. A kiedy podrywał ja gość zonaty obiecujacy rozwód z zona, to wyfrunął z Jej zycia, ani się nie obejrzał. Postawiła sprawę jasno:
- Mnie mąż zdradzał, gdy byłam jego zoną. Nie zrobię tego innej kobiecie. I nie chcę byc zawsze tą trzecią w związku. Zrzucia go z hukiem ze schodów i chłop się zawinał na raka za kilka miesięcy.
Zastanowiła się przez chwilę czy przypadkiem nie jest czarownicą, bo kolejny odprawiony adorator tez zachorował na raka i zmarł był wkrótce.
Wanda, kiedy dowiedziała sie, ze Julia lezy po udarze w szpitalu była u niej w ciągu godziny. I przyjezdzała codziennie przez szesnascie tygodni. Codziennie.Julia siadała na wózek inwalidzki i jechały na deser i kawę. Te Julowe siadanie na wózek zawsze płaczem było okupione, bo Ona nie umiała zaakceptowac swojej choroby.Miała jakąs wybujałą potrzebę piia coli wtedy w szpitalu, choc na codzien dotychczas piiła raczej soki. Krzysiek nie kupował jej dla Julii.Mówił, ze nie zdrowa, ze pozniej apetytu nie ma. Wanda miała zawsze dla przyjaciólki pół litra zimnej coli. Otwierała drzwi wsuwała do sali rekę z napojem, później sama wchodziła.Julia cieszyła się na tą colę i na to ze kolezanka przyszła. Wanda pocieszała Julię, wysłuchiwała żali. Wnosiła ze sobą zawsze do szpitala więcej swiatła. Julia, kiedyjuz wyszła ze szpitala wciąż nie wyszła z depresji. Więc Wanda te swoje odwiedziny przerzuciła na dom. Przyjezdzał zawsze w czwartek Nieraz zabierała chorą do kina lub na spacer.Julia bała się, ze uprawia na Wandzie wampiryzm energetyczny.Ale ta miała tyle energii, ze mogłaby całą chałupę przez całą noc oświettlać. Nie rezygnowała, przyjezdzała az kolezana odzyslała swoje spokojne oczy,bo w tym smutku chorobowym , to wyglądała, jak stary cocer-spaniel.